Gniew

Zamek krzyżacki w Gniewie, gmina Gniew

fot. marzec 2014

plan zamku i miasta w II poł. XVII wieku wg. Puffendorfa, źródło: F. Mamuszka "Budowle obronne Ziemii Gdańskiej": 1. zamek, 2. przedzamcze, 3. brama zamku, 4. mury obronne przedzamcza, 5. fortyfikacje z XVII wieku, 6. miejskie mury obronne

Gniew to miasteczko malowniczo usytuowane u ujścia Wierzycy do Wisły. Kiedyś utrzymywało się z dostępu do Wisły, dziś czerpie dochody z Zamku który od 1992 r. ponownie stał się jego sercem. Jak to było naprawdę posłuchajcie. Kiedy w roku 1282 Krzyżacy otrzymali we władanie ziemię gniewską, z miejsca przystąpili do budowy swojej siedziby. Monumentalna twierdza, pierwsza na lewym brzegu Wisły, była świadectwem ówczesnej potęgi zakonu. Ceglane mury otaczające kwadratowy dziedziniec mieściły nie tylko apartamenty komtura, ale i wszelkie inne pomieszczenia niezbędne do życia zakonnikom - kapitularz, kaplicę, dormitorium i refektarz. Trzech naroży strzegły niewielkie baszty, czwartego - potężny stołp rozebrany w ubiegłym wieku. W dolnej części ulokowano magazyny, spichlerze i składy wina. Obok zamku zaczęło intensywnie rozwijać się miasto. Zbudowano kościół, ratusz, kamienice, a wszystko otoczono potężnym murem obronnym z 14 basztami i 3 bramami. Zamek pozostawał pod krzyżackim panowaniem do roku 1464. Po bitwie po Grunwaldem na zamku przez cztery lata przebywała polska załoga. Kres krzyżackiemu panowaniu przyniosła wojna 13-letnia. Niszczejącym z biegiem lat zamkiem zainteresował się w końcu Jan III Sobieski sprawujący w latach 1667 - 1696 funkcję gniewskiego starosty. Oprócz prac remontowych starej części wybudował obok nowy pałac, który ofiarował swojej ukochanej żonie - Marysieńce. Czasy Sobieskiego stanowiły dla zamku okres świetności. Tętniło życie przepełnione licznymi intrygami, w których główny udział miała oczywiście królewska małżonka. W 1623 gościł tu król Zygmunt III podejmowany przez ówczesnego starostę, Kanclerza Wielkiego Litewskiego, Albrychta Stanisława Radziwiłła. Kolejny kryzys zamku przyniosły rozbiory. W roku 1772 budowlę zaczęto wykorzystywać jako spichlerz, później - jako koszary, wreszcie po kolejnej przebudowie w 1856 roku - jako więzienie. Szacowne mury były w coraz gorszej kondycji, aż wreszcie ostateczną zagładę przyniósł im pożar w 1921 roku. Rozpoczęta w 1976 roku odbudowa zamku została przerwana z powodu braku pieniędzy. Kiedy w roku 1992 postanowiono wrócić zamkowym murom dawną świetność zakrawało to na utopię. Zamkowe ruiny porastały drzewa i krzewy, miejsce które  dzisiaj jest dziedzińcem pokrywała sterta gruzu. Nie było pieniędzy, ale były pomysły i grupa zapaleńców, których ''motorem'' był późniejszy kasztelan - Jarosław Struczyński, niestety już nie piastujący tej funkcji. Strzałem w dziesiątkę okazały się roboty publiczne zorganizowane dla miejscowych bezrobotnych, których odsetek sięgał 35 %. Zamek powoli porządkowano. Problem stropów rozwiązały miejscowe Zakłady Keramzytu (obecnie spółka z udziałem kapitału zagranicznego zatrudniająca 400 osób) - w ramach swojego zadłużenia wobec gminy, którego nie mogły spłacić gotówką, ufundowały keramzytowe sklepienia dla zamku. To, co w ciągu trzech lat zrobili na zamku gniewianie wzbudza nie tylko podziw, ale i niedowierzanie. Dziś w zamkowych pomieszczeniach odbywają się wystawy, konferencje, zabawy. Częstym gościem jest także telewizja i to nie tylko regionalna, ale i ogólnopolska. Wraz z panem Wołoszańskim poszukiwała w gniewskiej studni liczącej prawie 40 metrów skarbów. Karczma ''Hetmańska'' zaprasza na piwo (i nie tylko). Dla niegrzecznych dzieci na dziedzińcu stoją średniowieczne dyby, dobre miejsce do zrobienia pamiątkowego zdjęcia. Na terenie zamku mieści się także wystawa Muzeum Archeologicznego i kowalstwa artystycznego - rzemiosła, z którego gniewski zamek słynie. Inicjatywa mieszkańców Gniewa nie skończyła się tylko na odbudowie. Postanowiono, że zamek musi ''żyć''. Z pośród miejscowej ludności utworzono Bractwo Rycerskie demonstrujące walki rycerzy i giermków z użyciem średniowiecznego i nowożytnego oręża. Można też posłuchać muzyki dawnej, popatrzeć na ''dworki'' pląsające w jej takt. Historii zamku można posłuchać podczas widowiska multimedialnego pt. "Wakacje z diuchami". Obecnie zamek jest własnością firmy POLMLEK.

fot. lipiec 2006

fot. sierpień 2005, Bitwa Dwóch Wazów - IV edycja

LEGENDA O POWSTANIU NAZWY GNIEW

Zamierzchłe to były czasy. Wisła, tak jak i dzisiaj, płynęła przez prastarą krainę Słowian, szeroko rozlewając wody, wpadała do morza. Rajski to był zakątek, bogato wyposażony przez matkę naturę, ale pomimo to osadników było mało. Wystraszeni groźnymi powodziami i pozostałymi po nich trzęsawiskami osiedlili się w borach na zach. od Wisły. Tylko na jednym wzgórzu kilku przybyszów osiadło, rzemiosłem się trudniąc. Z bogatych pokładów gliny czerpiąc, garnki i dzbany wypalali. Cieśla zgrabne stoły i ławy sporządzał, również bednarstwem się trudniąc. Jeden ze skór dostarczanych przez myśliwych obuwie sporządzał.

Osadnicy bogactwa ryb i ptactwa wodnego wykorzystywać nie mogli, bo ich niezgrabne dłubanki były wywrotne i nurt rzeki już niejednego  życia pozbawił. Brzegi były grząskie i niedostępne, a i sprzętu rybackiego odpowiedniego nie mieli. Żyli biednie w swej społeczności na siebie tylko zdani.

Aż dnia pewnego gruchnęła wieść, że przybysz jakiś na stoku góry chatę stawia. Pomagała mu przy tym niewiasta rosła i piękna, która piosenki przy pracy śpiewała. Mąż wołając ją, ptaszyną zwał. W przybrzeżnych zaroślach tratwa jego z uwiązanymi łódkami stała. Łodzią śmiało na Wisłę wypływał, gdzie wiele ryb łowił. Kontaktów z nikim nie szukał do czasu, kiedy do osady przybiegł, niewiasty o pomoc prosząc, bo żona rodziła. Śliczny chłopak im się urodził. W podzięce za pomoc, w darze, wory suszonych i wędzonych ryb oraz całe pęki dzikich gęsi i kaczek niewiastom ofiarował. Zżyła się rodzina przybysza z osadnikami, rady i pomoc nawzajem sobie świadcząc.

Tak płynął dzień za dniem. Aż przyszedł straszny dzień upalnego lata. Rybak ku lasom ruszył, by miodu z barci nazbierać. Żona jego z kilkuletnim chłopcem do Wisły poszła, w wiklinowym koszu odzież do prania niosąc. Chłopca na brzegu zostawiła, przykazawszy, aby się nie oddalał. Przez bród na ławicę piasku przeszła i prać zaczęła. Woda tu bowiem była czystsza niż na zamulonym brzegu. Nagle piasek pod stopami zachybotał i zapadł się. Pochłonął ją głęboki nurt. Chłopiec zajęty zabawą zajścia nie widział, goniąc kolorowe ważki, oddalił się od nieszczęsnego miejsca. Słońce ku zachodowi się chyliło, gdy zmęczony chłopiec na próżno matkę wołając, usnął.  Rybak wieczorem wrócił, dom pusty zastał. Poszedł do osady, pytając czy nie widzieli żony i syna, o pomoc w ich odnalezieniu prosząc. Gromadnie do rzeki ruszyli brzegi penetrować. Gdy rybak koszyk o krzaki przybrzeżne zahaczony zobaczył, wiedział, że Wisła jego szczęście zabrała. Straszny był w swoim cierpieniu. Milcząc wszedł na szczyt stoku, pięści ku niebu wzniósł przeklinając rzekę. Zmogę cię przeklęta ! Wody twe zasypię, abyś ludziom więcej cierpień nie zadawała.

Gniew jego wszystkim się udzielił. Przybyli osadnicy, wierzchołek góry obsuwać zaczęli. Ziemię znosili, kamienie toczyli, bagno i brzeg rzeki zasypując. Tak stopniowo góra stawała się coraz bardziej płaska, a brzeg rzeki cofał się na wschód. Na utworzonej płaszczyźnie ludzie nowe chaty budowali. Przewodził im rybak, którego ''Gniewny'' nazwali a osada ''Gniewem'' nazwana została.

Gniewnego pomysłem było, aby barkę wspólnymi siłami zbudować i towary swoje samodzielnie przed zimą wywozić. Pewnego razu barką płynąc, Gniewny i jego towarzysze zobaczyli, że biały ptak do brzegu leci, niosąc w dziobie rybę. Dziwili się, te ptaki gniazd w tej okolicy nie budowały. Na piaszczystym brzegu mały chłopczyk ku ptakowi dłonie wyciągał, a ten siadł na jego ramieniu rybę podając. Gniewny w chłopczyku syna rozpoznał i z krzykiem do brzegu się skierował. Przestraszona mewa z dziwnym trelem jak by zawodzeniem ku błękitom się wzbiła i znikła. Ci co widzieli i słyszeli opowiadanie chłopca jak ptak ten przez cały czas karmił go rybami twierdzili, że matka w ptaka zamieniona dziecko owe od śmierci głodowej uratowała.

Gniew pod przewodnictwem Gniewnego zaczął się rozwijać. Ludzie na wierzchołku góry bezpiecznie mieszkali. Ujarzmili Wisłę, ale inaczej niż zamierzali. Gdy przestali się jej bać, stała się ich żywicielką i oknem na świat. Tak powstał Gniew z portem rzecznym na Wiśle, którego godłem stała się ''biała mewa z rybą w dziobie''.

fot. sierpień 1998

pierwszy pokaz laserowy na zamku, fot. lipiec 1997

więcej tu oraz na www.zamek-gniew.pl

Artykuł własny: "Wizyta w Gniewie".

Zamek w GniewieWybrałem się na zamek gniewski po dłuższej tam nieobecności. Od mojego ostatniego pobytu wiele się tu zmieniło. Zamek kupiła znana mleczarska firma. Powstał hotel wraz z restauracją, zagospodarowano podzamcze budując warsztaty dawnych rzemieślników. Wewnątrz zamku stworzono wystawę narzędzi tortur. Na dziedzińcu zlikwidowano ocembrowanie studni, by uzyskać większą przestrzeń dla odbywających się imprez typu wesele czy 'firmówka'. Zlikwidowano kocie łby, przecież obcasy muszą być całe :) Niby cały czas do przodu, jak mawiał Krzynówek.

Niestety wszystkie te unowocześnienia wypierają 'ducha' zamku. Jakoś tak komercyjnie się zrobiło. Nie zapomnę mojej pierwszej wizyty po udostępnieniu zamku do zwiedzania. Był to rok 1994. Podjął nas,  bo tak się złożyło, że nie byłem tam sam, przewodnik, który opowiadał z pasją o historii i trwających pracach przy odgruzowywaniu. Aż miło robiło się na duszy. Wszystko wokół surowe, dzikie, nieodgadnione. Jak to się ma do stanu dzisiejszego? Hmmm.... Oczywiście co§ za coś. Duchy zamku uciekły do tej części zamku, w której odbywa się seans "Wakacje z duchami", bardzo udane przedsięwzięcie.

"Wakacje z duchami", fot. lipiec 2015

Pozytywną też sprawą są odbywające się w trakcie wakacyjnych dni żywe lekcje historii. Są one świetnym uzupełnieniem zwiedzania. Powinienem powiedzieć, że wysuwają się zdecydowanie przed nie. Ta, którą widziałem poświęcona była chlubie oręża polskiego - husarii. Można było się dowiedzieć  że szyszak (hełm) i szablę husarzy pożyczyli od Turków, a kopię od Serbów, koncerz służył do kłucia, zaś pałasz to odpowiednik miecza. Wyjaśniona została sprawa wspaniałych dwóch husarskich skrzydeł. Okazało się, że ich w ogóle nie było. Pocztowi posiadali jedno, zaś oficerowie żadnego.  Po prostu przeszkadzałyby w walce! Straszenie ich dźwiękiem przeciwnika też można między bajki włożyć. Pokaz godny polecenia, zdecydowanie ubarwiający pobyt na zamku.

Żywa lekcja historii, fot. lipiec 2015

Inaczej miała się rzecz ze spacerem po zamku z przewodnikiem. W zasadzie z przewodniczką. Niestety przebranie jej w strój z dawnej epoki nie wystarczy. Trzeba ją jeszcze nauczyć mówić do ludzi, a niestety wystąpienie, które miałem okazję oglądać nie było najwyższych lotów. W ogóle nie oderwało się od ziemi. Szkoda, bo jest o czym opowiadać i można to robić widowiskowo, co potwierdzają ludzie prowadzący wspomniane: lekcję historii oraz "Wakacje z duchami".  Mam tylko nadzieję, że nie wszyscy przewodnicy w ten sposób prezentują zamek.
Zmiany na zamku gniewskim rzucają się oczy. Niektóre wyszły na dobre, niektóre wręcz przeciwnie. Rozumiem, że obiekt powinien się sam utrzymywać, stąd wszystkie innowacje. Szkoda jednak, że nie udało się połączyć 'dzikości' z nowoczesnością.

fot. lipiec 2015