Spissky Hrad

fot. lipiec 2010

fot. czerwiec 1997

Rewelacja!!! Zwłaszcza w nocy. Widziałem go w czasie gdy nadciągnęły chmury. Prezentował się wówczas jak "ogromny smok" wiszący nad ziemią. Moje kolana uległy sile grawitacji, choć nie była to moja pierwsza wizyta na, czy też pod zamkiem. Polecam każdemu, żądnemu takich widoków, które pozostają jak żywe. Aż do śmierci.

Jedne z najpiękniejszych ruin Europy Środkowej w każdą sobotę lipca i sierpnia można zwiedzić w nocy. Mowa o Spisskym Hradzie. Początek o 20:30. Udało nam się załapać na jedną z takim "priehladek". Zwiedzaliśmy zamkek pod kątem legend z nim związanych. Po drodze nie zabrakło przedstawienia teatralnego. Co prawda aktorzy i temat przedstawienia był identyczny z wcześniej widzianym przez nas na Oravskym Hradzie, ale co tam... Fakt przebywania na zamku w nocy przycmiewał te mało istotne sprawy.

Plusem nocnego zwiedzania jest na pewno niewielka liczba ludzi w grupie oraz przewodnicy w strojach z dawnej epoki. Znalazł się też poczęstunek dwoma rodzajami podpłomyków Usłyszeliśmy kilka zamkowych legend, co prawda nie po polsku a po słowacku, ale języki te nie róznią się tak bardzo, by nie zrozumieć o co chodziło. Jest też do ściągniecia "apka" na telefon, dzieki której nawet dla mniej "kumatych" legendy stają się zrozumiałe. Oto kilka z nich.

ZYGMUNT LUKSEMBURSKI I CYGANIE

18 kwietnia 1428 roku, w imieniu króla Zygmunta, który wraz ze swą żoną Barbarą Cylejską przebywał na Spiskim Zamku, został wydany dekret o następującej treści:

„My Zygmunt, z Bożej łaski król rzymski, wieczny dobroczyńca rzeszy, król Węgier, Czech, Dalmacji, Chorwacji et cetera, do wszystkich oddanych, szlachciców, rycerzy, kasztelanów, urzędników, mytników, wolnych miast i miasteczek oraz ich sołtysów powołanych i będących pod naszym panowaniem ślemy pozdrowienie i przejawy wszelkiej przychylności. Przybyli do nas nasi wierni, Władysław, wódz Cyganów, oraz pozostali należący do nich i złożyli tu na Spiszu w naszej obecności usilną prośbę, byśmy raczyli zapewnić im więcej swobód. Dlatego, będąc pod wrażeniem owej prośby, nakazujemy niniejszym dekretem Naszym Wiernym, by kiedykolwiek ów wódz Cyganów Władysław i jego lud dotrze do naszych włości, do naszych miast i miasteczek, byście owego wodza i jemu poddanych Cyganów bez żadnych przeszkód i niepokoju wspierali i chronili, a nawet bronili od wszelakich ataków. A skoro by wśród nich powstały jakieś swary i niepokoje kimkolwiek spowodowane, wtedy sądzić i uwalniać będzie tenże wódz Władysław, żaden inny spośród nas. Po przeczytaniu nakazujemy zwrócić dekret przedkładającemu. Ustanowiono na Spiszu, w niedzielę przed świętem świętego Jerzego Męczennika, Roku Pańskiego 1423, trzydziestego szóstego roku panowania naszego na Węgrzech, szóstego rzymskiego, w Czechach roku trzeciego."

Jak głosi legenda, królowi Zygmuntowi spodobała się córka wodza Cyganów Władysława. Wódz nie zawahał się wykorzystać przychylności króla. Monarcha zaślepiony urodą i wdziękami cygańskiej księżniczki wydał dekret, na podstawie którego Cyganie wodza Władysława byli przez długie lata wspierani i chronieni.

O RYCERZU SZARSZKU

"Zamkiem interesował się pewien zbójnicki rycerz. Był to niejaki Szarszko z Koszyc. Wykorzystując śmierć królewskiego zarządcy Aleksego Turzona chciał podstępnie zdobyć zamek. Uzgodnił z częścią zamkowego oddziału, iż zostanie potajemnie wciągnięty na mury, skąd przeprowadzi błyskawiczny atak na resztę załogi. Szczegóły zawartego paktu dotarły jednak do dowódcy oddziału zamkowego. Doszedł on z żołnierzami do porozumienia. Pod wieczór 27 kwietnia 1543 roku stanął Szarszko wraz ze swymi kompanami pod zamkiem. Lina rzeczywiście została rzucona, zbójników pojedynczo wciągano na mury. Gdy wyciągnięto osiemnastu przyszła kolej na Szarszka. Znalazłszy się przy samym oknie zorientował się jednak, iż został zdradzony. Zaparł się żądając opuszczenia. Wtedy jeden z żołnierzy przeciął linę, Szarszko runął w dół ginąc na miejscu. Wyciągnięci na mury zbójnicy rozpoczęli walkę z załogą zamku. W trakcie bitwy wybuchł pożar, w powietrze wyleciała prochownia. Do niewoli dostało się ośmiu napastników, siedmiu z nich zostało ściętych."

O TATARSKIEJ KSIĘŻNICZCE SZAD

W burzliwych czasach panowania króla Beli IV, mieszkał na Zamku Spiskim jego brat, Koloman. Wtedy to właśnie, w 1241 r. hordy tatarskie przedarły się przez Bramę Ruską w Karpatach. Potęga tatarska najechała na królestwo niszcząc wszystko co stanęło na jej drodze, zostawiając po sobie jedynie spaloną ziemię i pola usiane trupami. Koloman pośpieszył z pomocą swemu bratu, królowi Beli, pozostawiając Spisz wraz z zamkiem zarządcy Arnoldowi i jego synowi Mikołajowi.

Nadszedł sądny dzień. W oddali unosiły się słupy dymu i ognia z palących się osad przy rzece Hornad. Zanim jeszcze Tatarzy przyciągnęli pod zamek, dotarł nań poseł spiskiego księcia Kolomana. „Książę jest śmiertelnie ranny, zaś król w towarzystwie wiernych kompanów wycofuje się do Dalmacji. Wojsko króla nad rzeką Slana zostało rozniesione w pył. Kraj skazany jest na łaskę Tatarskich najeźdźców."

Jeden z czołowych wodzów tatarskich, Szejban-chan, rozbił swój obóz nad rzeką Hornad na Spiszu. Niezwykle pewny siebie chan uważał, iż uda mu się zdobyć zamek już w pierwszym natarciu. Wysłał swe wojsko do ataku, sam zaś, wraz ze swą córką Szad, obserwował jego poczynania z sąsiedniego wzniesienia Drevenik. Zdobycie zamku okazało się jednak znacznie trudniejsze. Obrona, na czele z zarządcą Arnoldem i jego synem Mikołajem, stawiała silny opór. W drugim dniu oblężenia obrońcy zamku zdecydowali, iż zaskoczą najeźdźcę atakiem na jego tyły. Mikołaj wraz z małym oddziałem wyruszył z zamku i goniony przez prześladowców zniknął w gęstwinie lasów gór Branisko.

Oblężenie zamku nie przebiegało po myśli chana. Zdenerwowany Szejban dał znak do odwrotu, wojsko na noc wycofało się do obozu. Córka chana Szad, jeżdżąca na koniu i strzelająca z łuku lepiej od niejednego wojownika, zlekceważyła rozkaz ojca i wyruszyła konno w las. Kiedy odpoczywała na leśnej polanie pojąc konia, z głębi lasu napadli na nią jeźdźcy. Księżniczka, która zemdlała z przerażenia, ocknęła się dopiero w pięknej komnacie Zamku Spiskiego. Za jej porwaniem stał syn zarządcy Mikołaj, który wraz z oddziałem dostał się do zamku przez sekretne wejście. Trzeciego dnia, gdy wojsko tatarskie dotarło pod zamek, stanął na murach zarządca Arnold wraz z księżniczką, przystawiając nóż do jej gardła. Gdy Szejban-chan zobaczył swoją córkę, wysłał do zamku negocjatorów. Warunki obrońców były oczywiste: Szejban-chan miał wycofać swe wojska ze Spiszu, pozostawiając pod zamkiem jedynie mały oddział. Kiedy Tatarzy znajdą się w odległości dziesięciu dni od zamku, księżniczce Szad zostanie przywrócona wolność i będzie mogła wraz z oddziałem dołączyć do ojca. By dać gwarancję wykonania wszystkich postanowień, Mikołaj zdecydował się do czasu uwolnienia księżniczki zostać zakładnikiem chana.

Los bywa jednak nieprzewidywalny. Od momentu pierwszego spotkania z księżniczką w lesie Mikołaj nie mógł o niej zapomnieć. On sam również nie był jej obojętny. Zakochali się w sobie, mimo iż pochodzili z całkiem innych światów.

Dziesiątego dnia księżniczkę uwolniono. Podążyła ona wraz z małym oddziałem w ślad za wojskami ojca. Również Tatarzy, zgodnie z umową, zwolnili Mikołaja. Młodzieniec nie wyruszył na Spisz, uzgodnił z piękną Tatarką miejsce spotkania, po czym wieczorem razem wyruszyli w drogę.

Niedługo potem dzwoniły wszystkie dzwony na Spiszu. Wiadomość o wielkim wydarzeniu rozniosła się za granice Węgier: pan Spiszu żeni swego syna Mikołaja. Jego przyszła żona to księżniczka tatarska Szad. Ozdobny orszak gości weselnych wracał na zamek z pobliskiego probostwa, gdzie narzeczonym udzielono ślubu. Na czele orszaku, w karecie z czterokonnym zaprzęgiem, siedział królewski zarządca Arnold oraz jego syn z żoną. Młodzi uniesieni wzajemną miłością, ubrani byli w piękne szaty. Nagle w powietrzu rozległ się świst strzały, która wbiła się prosto w serce księżniczki. „To dar weselny od twego ojca, potężnego Szejban-chana" krzyknął jeździec tatarski, po czym zniknął w gęstwinie.

Szad ciężko westchnęła, po czym padła nieżywa w objęcia Mikołaja. Przeszyty ogromnym bólem Mikołaj jęknął żałosnym głosem, którego echo rozniosło się po dalekiej okolicy... Księżniczkę w tatarskich szatach pochowano w miejscu, w którym pierwszy raz się spotkali – na polance w niedalekich górach Branisko.

fot. lipiec 2016

Zamek z lotu ptaka:

więcej:

http://www.snm.sk

www.spisskyhrad.sk