Konary
Zamek w Konarach, gmina Klimontów
By dojść do pozostałości zamku należy, jadąc od strony Ujazdu, minąć wieś i przejść ścieżką za ostatnim gospodarstwem po prawej. Po przejściu przez kawałek pola natrafiamy na wzniesienie z resztkami zamku. Z bardzo niewielkimi resztkami - zaznaczam.
Zamek w Konarach został wzniesiony w XIV wieku. Rycerska siedziba usytuowana została na wzniesieniu przy dolinie rzeki Koprzywnianki na północ od dzisiejszej wsi Konary. Jego obronność podnosiła głęboka i sucha fosa od strony płaskowyżu. Do dziś przetrwały niewielkie pozostałości murów przyziemia, ślady wałów ziemnych oraz zagruzowana piwnica. Podobno jest w niej zachowane sklepienie kolebkowe. Podobno jest ono wsparte na filarze, hmmm... Mnie nie udało się tego sprawdzić. Wystarczą podrapania i swędzenie po bliskim spotkaniu z pokrzywami :) Ogólnie rzecz biorąc wybierając się w takie miejsca warto zabrać ze sobą maczetę. Mimo, że nie jest to busz, przydaje się ona do torowania sobie drogi.
Zamek był zbudowany na planie wydłużonego prostokąta, być może w jednym z narożników posiadał wieżę. W Konarach nigdy niestety nie prowadzono badań wykopaliskowych.
Konary po raz pierwszy wzmiankowano w 1355 roku. O zamku po raz pierwszy pisał Jan Długosz. W 1403 roku król Władysław Jagiełło rozkazał zdobyć i zniszczyć zamek. Miało to związek z zabiciem w 1396 roku na sejmiku w Sandomierzu kasztelana wiślickiego Jana Ossolińskiego przez parającego się zbójnictwem i gnębiącego okolicznych mieszkańców właściciela zamku - Grota ze Słupczy herbu Rawa, syna Stęgniewa. Panowie podobno pokłócili się o dziesięcinę wsi Dwikozy.
W „Wycieczkach po kraju” z 1907 roku Aleksander Janowski, założyciel Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, napisał: „Korzystając z niesławy morderca Ossolińskiego, czynił z twierdzy wycieczki w okolicę, napadał, rozbijał sąsiadów w ich domach i po drodze. Oni łączyli się po kilka razy, oblegali go w tym zamku, ale dobyć nie mogli i przyszło do tego, że sam Jagiełło w pierwszych leciech panowania, na czele wojska podstąpił pod ten gród, szturmem wziąć go kazał, a całą osadę w pień wyciąć”.
Po dokonaniu zabójstwa, Grota skazano na karę śmierci. Nie widząc innego wyjścia i pomocy od kogokolwiek rzucił się podobno z wieży i skręcił kark. Legenda głosi, że jego brat, przebywający na zamku, w ostatniej chwili zapisał duszę diabłu i dzięki temu podziemną drogą uciekł z obleganej warowni. Zabrał ze sobą wielkie skarby pochodzące z rabunku. Nadal znajdują się tacy, którzy twierdzą, że tajemnicza droga istnieje do dzisiaj.
Podobno ruiny mają swojego ducha. Jak wieść gminna niesie, nocą przechadza się tu czasem niejaki Rogaliński, w bogatym kontuszu i żółtych butach. Miał on nakłaniać Słupeckich do łupiestw i napaści.
Ciekawostką jest fakt, że syn Grota, Łukasz Słupecki miał równie porywczy charakter co ojciec. Jan Długosz w swojej kronice określił go jako „opętanego przez czarta”. Ruiny od jakiegoś czasu są nazywane "wejściem do piekła".
Prawdopodobnie od roku 1525 właścicielem zamku był Piotr Kochanowski, ojciec Jana, sędzia sandomierski. Najprawdopodobniej pisarz bywał w tych okolicach.
Jeszcze na początku XX stulecia mury zamkowe były dość wyraźnie widoczne. Resztki zabudowań, niewykorzystane przez stulecia, zniszczono w czasie pierwszej wojny światowej. W okolicy rozgrywała się bitwa między wojskami austriackimi z polskimi legionistami pod dowództwem Józefa Piłsudskiego a wojskami rosyjskimi. Można się o tym dowiedzieć z pomnika przy wjeździe do Konar.
Zamek znajduje się na trasie Rowerowego Szlaku Architektury Obronnej.
fot. lipiec 2014